Nasz blog wędkarski

Podlodowa Laponia

Reportaże / Piotr Motyka / Szwecja

Temat wyprawy do Skandynawii na łowienie ryb spod lodu chodził mi po głowie od wielu lat. Niby nie jest to metoda, którą lubiłbym jakoś szczególnie – ba, powiem otwarcie, że nigdy w Polsce łowić ryb spod lodu nawet nie próbowałem. Dlaczego zatem? Odpowiedź może was zdziwi: dla skandynawskiej zimy.

Byłem już w Skandynawii dziesiątki razy i zjechałem ja wzdłuż i wszerz, nigdy jednak nie dane mi było zobaczyć jej zimą. A przecież to jest jakby naturalna pora roku dla tej części świata, z której ona słynie. Wtedy bowiem kraina ta pokrywa się grubą warstwą śniegu, a drewniane domeczki, które latem prezentują się dość skromnie, zaczynają wreszcie pasować do otaczającej je scenerii – i to zarówno swym wyglądem, jak i funkcją. Szybko ogrzewająca się drewniana konstrukcja zapewnia przytulne schronienie. Dachy pokryte śniegiem, zwisające pod nimi olbrzymie sople, unoszący się z komina dym, a oknach światełka świec mające wskazywać zabłąkanym wędrowcom, gdzie mogą w każdej chwili zapukać poprosić o możliwość ogrzania się – to wszystko jest jakby esencją Skandynawii.

Do tego trzeba koniecznie dodać odśnieżone pługami drogi, przebijające się przez śnieżne tunele, po których mkną na północ potężne ciężarówki Volvo. Wszechobecne skutery śnieżne, psie zaprzęgi i tysiące narciarzy, „posuwających” na swych biegówkach przez leśne trakty. Tak sobie tę zimową krainę zawsze wyobrażałem. U nas w Polsce takich zim niestety nie ma. Tego śniegu i możliwości uprawiania sportów zimowych niewątpliwie bardzo nam brakuje.

Wyjazd spełnił moje oczekiwania. Zobaczyłem prawdziwą zimę i piękny świat, pokryty grubą warstwą bielusieńkiego puchu, który sprawia, że w naszym sercu rodzi się radość. Poczułem na swych policzkach dwudziestostopniowy mróz, przejechałem się śnieżnym skuterem, zdrzemnąłem przykryty baranimi skórami na saniach. Widziałem na śniegu ślady dzikiej zwierzyny, spróbowałem mięsa z łosia i renifera, pieczonej na ognisku ryby, przenocowałem w ogrzewanej kozą leśniczówce. Z marzeń nie ziściło się jedynie to o obserwacji zorzy polarnej. Niestety, to cudowne zjawisko było w tym okresie widoczne jedynie w Ameryce. No cóż, będzie trzeba spróbować pewnie jeszcze raz… Taki już los podróżnika, że ciągle pozostaje jakiś cel do osiągnięcia.

A wędkowanie? Mówiąc otwarcie: nie było łatwe. Lód miał dobrze ponad metr grubości, tak więc w wielu płytkich lapońskich łowiskach pozostawało jedynie 30-40 cm wolnej od lodu wody, gdzie trzeba było właściwie zaprezentować przynętę. Udało nam się jednak skusić do brań wiele szczupaków i okoni. Największy zimowy „pike” miał 93 cm, natomiast sztuka znacznie większa, z pewnością ponad metrowa, za nic nie dała się wprowadzić do przerębla i po kilku minutach walki bez pardonu połamała Marcinowi wędkę. Takie to okazy zamieszkują lapońskie jeziora!

Najwięcej radości sprawiły nam jednak arktyczne palie, gdyż dla nich zima i niska temperatura wody to stan niejako naturalny. Były zatem bardzo aktywne i dobrze brały. Wyjęliśmy około 30 sztuk. Oczywiście przeważały egzemplarze mniejsze, w granicach 30-35 cm, ale zdarzyło się też kilka ryb w przedziale 40-50 cm, a jedna nawet jeszcze większa. Ale co tam wielkość - piękny kształt i wyraziste ubarwienie to najwieksze atuty tej ryby.

Otoczką tego wszystkiego były cudowne zimowe krajobrazy i biwaki, jakie robiliśmy sobie nad lodzie w okolicy przerębli. Zapewniam was, że przygotowywane na ognisku potrawy oraz gorąca herbata czy kawa smakują na takim mrozie zupełnie inaczej, niż latem. A nasz gospodarz – Sonny – spisał się jak zwykle wzorowo: był naszym przewodnikiem, wybierał na każdy dzień nowe łowiska, woził nas saniami przyczepionymi do śnieżnego skutera, wiercił przeręble, przygotowywał posiłki. A wieczorem gościł na kolacji w swoim domu. Był alfą i omegą całego przedsięwzięcia i bez niego nic by się tak dobrze nie udało.

Po drodze zwiedziliśmy również zimowy Sztokholm, który o tej porze roku prezentuje się naprawdę efektownie. Prószący śnieżek dodaje specyficznego uroku staromiejskim uliczkom, a rozgrzane wnętrza kawiarenek czy pizzerii stanowią prawdziwe oazy dla turystów.

Pełny pokaz zdjęciowy z naszej zimowej wyprawy można obejrzeć w załączonej poniżej galerii. Serdecznie zapraszam!

Piotr Motyka
marzec 2018


Kliknij dowolne zdjęcie i obejrzyj pokaz slajdów z wyprawy.






Więcej o blogu

Witam serdecznie wszystkich Wędkarskich Podróżników!

Nazywam się Piotr Motyka i jestem gospodarzem oraz redaktorem tego bloga.

Na blogu znajdziecie wiele moich tekstów, zdjęć oraz reportaży, ale także materiały autorstwa moich Kolegów „po kiju”. Część z nich prezentowana jest również na stronie fishingexplorers.com, inne tylko tutaj. Tematem są wędkarskie podróże, a wszystko adresowane jest do ludzi, którzy tak jak my je kochają.

Zapraszam serdecznie!

Czytaj również

Siedziba biura

EVENTUR FISHING
ul. Roentgena 23 lok. 21, III piętro
02-781 Warszawa

biuro czynne od poniedziałku do piątku w godzinach 09.00-17.00

telefon: + 48 22 894 58 12
faks: + 48 22 894 58 16