Jezioro Mjörn leży nieopodal Göteborga i jest w naszej ofercie od dawna. Zawsze należało do najbardziej rybnych szwedzkich jezior. Dotąd korzystaliśmy jednak z ograniczonej liczby miejsc, gdyż większość rezerwował z góry szwajcarski partner naszych gospodarzy, który nawiązał z nimi współpracę jeszcze w latach 90-tych, a więc przed powstaniem Eventuru. Na szczęście ostatnio pojawiła się szansa, abyśmy mogli wysyłać na to piękne jezioro większą liczbę polskich wędkarzy.
Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak po latach prezentuje się ten legendarny niemal akwen, a przede wszystkim jak jest z rybami i na co może liczyć wędkarz w trakcie tygodniowego urlopu. Okazało się, że jest nadal bardzo dobrze, zmieniła się tylko nieco struktura rybostanu. Coraz więcej w jeziorze Mjörn sandacza, a nieco mniej niż dawniej szczupaka i grubego okonia, choć te ostatnie dwa gatunki ciągle występują tu w dużej obfitości.
Sandacz bierze obecnie bardzo dobrze, i to zarówno z tradycyjnego opadu na głębokich stokach podwodnych górek oraz przedłużeń cypli, jak i z trollingu – na nieco płytszej wodzie. Gdy dobierzemy odpowiedni wobler (a wszystkim wyjeżdżającym udzielimy na ten temat wyczerpujących informacji), mamy szansę na co najmniej kilka brań sandaczy na łódkę w trakcie kilkugodzinnej sesji. Dominują sztuki w granicach 40-60 cm, ale ryby większe też się dość często trafiają. Szczególnie miłośnicy tzw. „verticala” mogą dobrać się skutecznie do kilkukilogramowych sztuk.
Jeśli chodzi o szczupaka, jest go nadal sporo. Wprawny wędkarz nie powinien mieć problemu z połowieniem zębatych drapieżników, choć czasem może utrudnić to pogoda (np. upały). Nam trafiły się właśnie dość wysokie temperatury, więc było nieco ciężej, jednak gdy tylko trochę się ochłodziło, od razu liczba brań wzrosła – zarówno na spinning, jak i trolling. Bardzo dużo na Mjörn klasycznych szczupakowych łąk podwodnej roślinności, na których dno schodzi nawet do 4-5 metrów głębokości. Warunki dla szczupaków są więc znakomite, dla spinningistów również…
Jeśli chodzi o okonie, brały praktycznie tylko mniejsze sztuki - do 30 cm. Dużych po prostu nie znaleźliśmy, ale na pewno są w jeziorze. Te mniejsze momentami atakowały przynęty jak szalone, ale później zapadały w letarg i były trudne do złowienia. Budziły się do akcji raz na kilka godzin, choć były też dni, kiedy zupełnie nie brały. W najlepszej sesji na jednej z łódek padło ok. 60 ryb w godzinę, a więc chyba nieźle? Przy łowieniu okoni trafiały się też szczupaki, trzeba było więc zawsze łowić z przyponem. W ten sposób jeden z naszych kolegów upolował 6-kilowego szczupaka na lekki okoniowy sprzęt. Co za walka!
Największą zaletą naszych domków jest położenie w bezpośrednim sąsiedztwie najlepszych łowisk – docieramy do nich w trzy minuty. A trzeba przyznać, że jezioro jest dość duże. Daje to szansę na bezproblemowe powroty na posiłki do domku i szybki powrót na wodę. W dodatku miejsca te są osłonięte wysokim brzegiem od zachodnich wiatrów (zazwyczaj wieją tu właśnie z tego kierunku), co umożliwia praktycznie zawsze wypłyniecie i łowienie ryb. W innych rejonach jeziora nie jest to często możliwe, bo wysoka fala powstaje dość szybko.
Uzupełnieniem pobytu na Mjörn była wycieczka na pstrągi nad jedno z innych okolicznych jezior. Padło kilka pięknych potokowców, co sprawiło nam wielką satysfakcję. Wędkarzom wyjeżdżającym nad Mjörn z naszym biurem chętnie udzielimy informacji o tej pstrągowej wodzie, bo tamtejsze pstrągi są nie tylko silne i urodziwe, ale też bardzo smaczne. Zawsze warto wyrwać się na jeden dzień, choćby dla urozmaicenia. A zatem zapraszamy nad Mjörn już jesienią!
Poniżej galeria zdjęć z naszych połowów.
12.07.2018