Na przełomie stycznia i lutego odbyła się pierwsza w historii wyprawa Eventuru do Nowej Zelandii. Autorem pomysłu na ten wyjazd był tym razem nasz przyjaciel Michał Pszczoła – zaprzysięgły zwolennik suchej muchy i łowienia pstrągów „na upatrzonego”. Z kolei my jako biuro pomogliśmy to wszystko zrealizować. Wyprawa, pomimo turbulentnej pogody (ulewne deszcze o niepotykanej tam skali i silne wiatry), przyniosła całkiem dobre wyniki wędkarskie – zgodne z naszymi oczekiwaniami. Oczywiście zawsze może być lepiej, ale gdy każdy łowi na wyprawie wiele okazowych pstrągów potokowych w rozmiarach 60-70 cm, trudno na cokolwiek narzekać.
Łowienie pstrągów w Nowej Zelandii to rodzaj osobnej kategorii w muszkarstwie. Jest jedną z najtrudniejszych, ale zarazem jedną z najbardziej ekscytujących form tej metody. Nowozelandzkie pstrągi są wyjątkowo duże – złowienie egzemplarza poniżej 50 cm to nie lada wyzwanie. W ciągu dnia ryby ustawiają się najczęściej na niezbyt głębokich fragmentach rzek z doskonale przejrzystą kryształowa wodą (w silnym słońcu wręcz prześwietloną), dzięki czemu są świetnie widoczne dla wprawnego oka wędkarza (choć trzeba przyznać, że miejscowy przewodnik widzi ich znacznie więcej, niż przybysz z Europy…). Sztuka ich łowienia polega na wielokilometrowych marszach w górę koryta rzeki, wypatrywaniu żerujących sztuk i dyskretnym podawaniu im przynęt niemal pod sam pysk, samemu pozostając niewidocznym dla bardzo płochliwej ryby. Warunkiem sukcesu jest świetna kondycja fizyczna, ciche, niemal „indiańskie” zachowanie wędkarza i umiejętność właściwej prezentacji much. No i oczywiście wybór najlepszych fragmentów najbardziej rybnych rzek, aby mieć każdego dnia jak najwięcej szans na spotkanie z „kabanami”.
Na tej wyprawie łowiliśmy jednak nie tylko na muchę, ale również na spinning, co dawało dobre efekty szczególnie na większych rzekach. Z przynęt oczywiście najlepiej sprawdziły się nieocenione polskie woblery firmy „Salmo”. Nasza kameralna grupka była pod opieką jednego z najlepszych przewodników wędkarskich w Nowej Zelandii, co dawało szanse na szybkie dotarcie do jego tajnych, doskonałych łowisk, a także na wybór optymalnych w danym momencie modeli much. Łowiliśmy tylko na Wyspie Południowej, a konkretnie w północnej jej części. Naszą bazą wypadową było miasto Nelson.
Szczegółowy opis naszej wyprawy znajdziecie niebawem na naszym blogu. Na razie proponujemy obejrzenie wybranych zdjęć z tego „wędkarskiego raju”. Zapraszamy!
Galeria zdjęć z wyprawy
15.02.2018