W lipcu br. wyruszyliśmy na kolejną wyprawę Eventuru w szwedzkie góry, a wędkarskim celem były głównie ryby łososiowate i lipienie. Już przyzwyczailiśmy się do zmiennej i bardzo wietrznej pogody, która przytrafia się nam ostatnio na niemal każdym wyjeździe, więc trudne warunki nie były dla nas zaskoczeniem.
Znowu pogoda nas wręcz przeczołgała, a wiatr nie raz urywał wprost głowy. Padało też często i obficie. W niektóre dni w ogóle nie dało się wypłynąć na wody większych jezior, pozostawały nam zatem tylko rzeki i jeziora mniejsze, lepiej osłonięte. Nie udało się zatem zrealizować wszystkich planów, niemniej prawdziwy wędkarski „harpagon” nie może się poddawać nigdy i w żadnych okolicznościach. Trzeba walczyć i wycisnąć z każdej wyprawy to, co się tylko da.
W nieliczne pogodne dni udało nam się upolować na streamery sporo przyzwoitych pstrągów potokowych, a na jednej z rzek trafiło się na nimfę kilka potężnych lipieni w granicach 50 cm. Największe, okazowe sztuki zostały tym razem w wodzie, uwalniając się z haków, ale tak też bywa. Popełnione błędy są zawsze przyczynkiem do doskonalenia wędkarskiego warsztatu.
Poza łowieniem staraliśmy się cieszyć przepiękną szwedzką przyrodą i żyliśmy pełnią wędkarskiego życia, smakując znakomite dania ze złowionych dzikich ryb. Pokosztowaliśmy też innych szwedzkich smakołyków (głównie dziczyzny) i spróbowaliśmy rzemieślniczego piwa z lokalnych szwedzkich browarów oraz czekolady z małej manufaktury. Wracaliśmy więc zadowoleni, choć z lekkim niedosytem, że tym razem zabrakło rekordowego „sześćdziesiątaka”. Wrócimy po niego za rok.
Oto kilkanaście zdjęć z naszej wyprawy.
08.09.2022