O łowisku

Previous Next

Podczas naszej testowej wyprawy w sezonie 2023 skupiliśmy się głównie na sandaczach. Po kilku dniach wędkowania było jasne, że trafiliśmy na prawdziwą perełkę. Sandacza jest w łowisku w brud, ale miłośnicy okoni i szczupaków też nie będą zawiedzeni.

Nowe łowisko, które chcemy Państwu zaproponować ma prawie 2000 ha. Jezioro, szczególnie jak na szwedzkie standardy należy raczej do płytkich. W najgłębszym dole jest co prawda 20 metrów, ale zdecydowana większość zbiornika to głębokości od 3 do 6 metrów. To sprawia, że wędkowanie jest prostsze niż w typowych, kilkudziesięciometrowych „studniach”, gdzie drapieżniki większość dnia pływają w głębokiej toni, a na typowo wędkarskich miejscach zjawiają się na krótką chwilę. Dużym plusem jest też to, że ryby wyciągnięte z niewielkiej głębokości, mają zdecydowanie większą przeżywalność niż te holowane z kilkunastometrowych dołków. Dno jeziora w większości jest twarde, nie brakuje tu kamieni i skał. Roślinność zanurzona jest raczej uboga, a kolor wody ciemny. To, co najbardziej ciekawi wędkarzy to ukształtowanie dna, a tu na Laxa jest naprawdę dobrze. Górki, blaty, kamienne rafy, uskoki… to wszystko sprawia, że ryby mają tu świetne warunki do życia, a my, wędkarze każdego dnia możemy cieszyć się z odnajdowana nowych, ciekawych miejsc. W jeziorze występuje obfita populacja sandacza, okonia, szczupaka, płoci i uklei. Zbiornik, który Państwu proponujemy ma jeszcze jeden, olbrzymi plus. Jako jedno z nielicznych jezior z dużą populacją sandacza jest całkowicie wolne od sieci.

Standardowy sandacz z Laxa.

Nasz test

Nowych, świetnych łowisk szukamy dla Państwa niezmiennie od 20 lat. Przekopujemy internet, rozmawiamy z miejscowymi przewodnikami, a czasem dostajemy „cynk” od naszych klientów. Tak właśnie było z rejonem Laxa. Jeden z klientów zadzwonił zarezerwować następną wyprawę i przy okazji wspomniał o jeziorze, na które co roku jeździ z kolegami i łowi mnóstwo sandaczy. „Musicie spróbować, bo to naprawdę wyjątkowa woda” – powiedział. Grzechem byłoby tego nie sprawdzić… Wybraliśmy się więc zatem we trzech, zobaczyć co w wodzie piszczy. Wędkowaliśmy przez 4 dni, skupiając się głownie na sandaczach. „Mętnookie” brały równo w zasadzie przez cały czas. Średni rozmiar łowionych ryb oscylował w przedziale 55-60 cm, ale trafiały się pojedyncze sztuki powyżej 70 centymetrów. Każdego dnia na łodzi meldowało się blisko 40 sandaczy, a do tego okoniowe i sandaczowe przyłowy. Zdajemy sobie sprawę, że zapewne dobrze trafiliśmy i nie zawsze da się „wykręcić” takie liczby, ale nasze wyniki dowodzą dużego potencjału tego łowiska.