Nasz kolega Piotr Motyka odwiedził w końcu października niemieckie wybrzeże Bałtyku. Na wyniki nie mógł narzekać. Padło jak zwykle wiele sandaczy, ale również – niespodziewanie – sporo okoni i kilka okazowych szczupaków.
Wody wokół wyspy Rugii to znakomite łowiska ryb drapieżnych. Gdy do tego dojdzie opieka znakomitego, znającego na wylot tamtejsze łowiska przewodnika – a takim jest nasz partner i kolega Grzegorz – wyniki są niemal gwarantowane. Przeczytajmy zatem krótką relację Piotra, w której opowie, co zdarzyło się tym razem:
„Tradycyjnie, od kilku już lat, w końcu października wybieram się z kolegą na krótkie, trzydniowe wędkowanie do Niemiec – na tamtejsze łowiska wyspy Rugii. Mają one formę otoczonych lądem lagun – tzw. Bodden – lub są zlokalizowane na zewnątrz, na otwartym morzu, jednak zawsze niedaleko brzegu. Nie ma mowy w każdym razie o ryzykownym wypływaniu daleko w morze i zmaganiu z falą – zawsze poruszamy się rozsądnie i stosownie do prognozowanej pogody, aby wędkarz nie miał żadnego dyskomfortu.
Tym razem celem naszej wyprawy były jak zwykle w październiku sandacze. Padło ich bardzo dużo – złowiliśmy we trzech grubo ponad setkę, niemniej zdecydowaną większość stanowiły ryby jeszcze niewymiarowe (trzydzieści parę do czterdziestu centymetrów), co znakomicie prognozuje na przyszły sezon. Na szczęście wymiarowych sandaczy padło też niemało, a największe z nich dochodziły do 70 cm. Tym razem zabrakło okazów powyżej 80 centymetrów, niemniej do takich ryb trzeba mieć zawsze łut przysłowiowego szczęścia. W tym roku tego czynnika zabrakło, niemniej średnia z ostatnich sezonów i tak nie jest zła (rok temu była 90-tka i dwie 80-tki, dwa lata temu ryba 85-centymetrowa).
Spotkały nas jednak inne niespodzianki. Pierwszego dnia „włączyły się” piękne okonie w granicach 40 cm, których sporo wylądowało w naszym podbieraku. Natomiast trzeciego, ostatniego dnia, zanotowaliśmy osiem brań grubych szczupaków. Cztery z nich przegryzły flourocarbon (ryby wzięły nam przy połowie sandaczy bez metalowego przyponu), jeden spadł w holu z haka, ale trzy inne udało nam się wyholować i podebrać. Dwa z nich miały po 90 centymetrów, a jeden równy metr. Na taki „przyłów” nie można powiedzieć złego słowa…
Grzesiek jak zwykle znakomicie się o nas zatroszczył. Nie tylko odnajdywał bezbłędnie zgrupowania ryb, ale również sporo opowiadał o technice połowu, a po wędkowaniu błyskawicznie sprawiał zabrane sandacze. Smakowały oczywiście wybornie, no bo cóż lepszego od świeżutkiej bałtyckiej ryby – jeszcze tak szlachetnego gatunku? Zakwaterowanie wygodne, w luksusowym apartamencie, 15 minut od łowiska. Jedzenie pyszne (hitem było przygotowane przez żonę Grzesia „chili con carne” oraz świeże pączki z miejscowej cukierni). Było też dobre czerwone wino z Chile, które w miejscowym sklepie kosztowało – uwaga – 3 euro! Słowem: dla wędkarza wszystko, czego potrzebuje, a nawet więcej.”
Przypominamy zatem, że wyprawy na Rugię są od dwóch sezonów w naszej ofercie i korzysta z nich już wielu wędkarzy. Ich ceny są przystępne, a dojazd na miejsce łatwy i szybki (autostrady). Zapraszamy Państwa do rezerwacji wyjazdów na sezon 2023, bo czas ucieka, a wolne terminy razem z nim.
08.11.2022